Łączna liczba wyświetleń

Translate

czwartek, 21 czerwca 2012

Urlop na Sląsku

Nadszedł czas Ligi światowej... Jako, że kibic ze mnie wielki nie mogłam nie odwiedzić "starych śmieci". Nie ma to jak mecze w Spodku. Czekałam z niecierpliwością i w końcu się doczekałam. Przy okazji odwiedziłam rodzinne strony. Zawsze cieszą mnie spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Miło też patrzeć, jak Polska się buduje. Wyjazd zaczął się nieco pechowo. Bo oto po przejechaniu 250km zorientowałam się, że bilety ZOSTAŁY W DOMU. Nie zostało nic innego, jak się wracać... Przez dobrą godzinę nie odzywaliśmy się z MM do siebie. Wiedziałam, że to w 90% moja wina. W ten to sposób podróż wydłużyła się znacznie a o kosztach wolę nie myśleć... Tak czy inaczej były to bardzo drogi bilety. Było jednak warto i to jak. Trzy wygrane mecze Polaków, cudowna atmosfera i super emocje. Zapodam parę fotek








Nie da się opisać atmosfery panującej w Spodku. Byłam już w wielu halach, ale ta jest jedyna i niepowtarzalna. Bardzo dobrze się bawiłam, a przerwy między meczami umilała mi nasza reprezentacyjna maskotka.

Jak widać bawimy się świetnie : )
Miałam też przyjemność spotkać się po raz pierwszy "w realu" z internetową znajomą. Łączą nas te same pasje. Siatkówka i robótki ręczne.

Tu Sylwia (Paillette) i ja przed meczem pod Spodkiem. Zrobiła mi wielką niespodziankę i podarowała mi bransoletkę.

Najważniejszy był ostatni ten niedzielny mecz z Brazylią. Emocje sięgały zenitu i Spodek naprawdę odleciał. Wygrana w tie-breaku sprawiła mi ogromną radość. Nie ukrywam, że wzruszyłam się do łez

Na samo wspomnienie wilgotnieją mi oczy.... Potem zrobiło mi się żal Brazylijczyków. Bo jak można się cieszyć widząc taki obrazek
I to tyle na dziś. Teraz kombinuję jak to zrobić, by być na finale w Sofii. Jak na razie wszystko idzie po mojej myśli...
A robótkowo? Robi się niebieska sukienka z elementów. Największa część już gotowa. Teraz tylko ramiączka i wykończyć. Napisałam TYLKO ale siedzę już nad tym kawał czasu. Jakoś mi te ramiączka nie wychodzą tak, jakbym chciała... Więc pruję, robię na nowo i znowu pruję i tak w koło Macieju. Obawiam się, że za jakiś czas powędruje niedokończona w ciemny kąt : (

3 komentarze:

  1. zawsze z wypiekami na twarzy oglądam mesze siatkówki niestety tylko w tv;)!zazdroszczę ci tej atmosfery sportowej tak na żywca!!i super że spotkałyście się ze Sylwią!!!!pozdrawiam i czekam na cdn...;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Och! jak ja Ci zazdroszczę, że byłaś na meczu naszych siatkarzy:) Jestem wierną kibicką ale niestety tylko przed telewizorem:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  3. Duża buźka Kochana i do następnego razu :) szkoda,że nie będzie mnie w Sofi na Final Six... ale mocno trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń