Łączna liczba wyświetleń

Translate

czwartek, 14 lipca 2011

Złośliwość losu...

Od 1 lipca jestem na Dukanowej diecie. Na dzień dzisiejszy mam 4kg mniej. Czuję się dużo szczuplejsza, niż jest w rzeczywistości. Jednak życie jest bardzo przekorne. Mój mąż wrócił prawie z podróży służbowej w Polsce i przywiózł mi całe mnóstwo słodyczy. Dostał po prostu z firmy małą premię za dobrze wykonaną pracę.Uruchomił w dwa dni linię produkcyjną, choć wszyscy uważali to za niewykonalne.
Do tego 10kg wiśni i 3kg czereśni. Cóż mi zostało innego, jak zabrać się z zapałem do zaprawiania. W ten sposób powstały pezwtwory na zimę. Dwie nalewki, parę słoiczków dżemku, wiśnie do ciasta i soki.


I jeszcze moja letnia bluzeczka. Nie do końca jestem z niej zadowolona. Wszysko byłoby ok, gdyby nie wykończenie. Nie podoba mi się ściągacz dekoltu. Chyba pójdzie do poprawki.

 Nie wiem też czy zrobić ściągacz na dole. Hmmm, pordźcie dobre dusze

3 komentarze:

  1. Bardzo fajna bluzeczka:-) Ja bym zrobiła ściągacz na dole byłoby to fajnym wykończeniem:-) Ale masz pyszne słodycze aż mi ślinka cieknie;-) Oj idę pobuszować w barku taty za jakąś czekoladką...:-D

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczna bluzeczka, ja bym wykończyła półsłupkami i drugie okrążenie półsłupki i w co trzeci pikotek, albo można na moim blogu podpatrzeć wykończenia... zapraszam i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczna bluzeczka, a jaka musiała być czasochłonna. Do tak misternie wykonanej pracy należy dodać misterne wykończenie. Nie dodawałabym koloru i wykończyła szydełkiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń